poniedziałek, 18 listopada 2013

(Nico)
- Nnnnnnnniiiiiiieeeee! Nie nie nie nie - wrzasnąłem zrospaczony - Nie Percy prosze cie żyj. Och na wszystkich bogów co ja teraz powiem Annabeth.
-Pokonałeś Kronosa pływałeś w Styksie i Lete i tak po prostu umierasz, jesteś synem Posejdona ..... hmm .... posejdona .... posejdona więc może woda....
-Tak już wiem woda ale gdzie ja ją znajdę - ucieszyłem się że może jecze jest nadzieja, podniosłem Percygo i zawlokłem do sadzawki. Modliłem się do wszystkich bogów zwłaszcza do ojca i Posejdona żeby to zadziałało. Mineło kilka minut nic się nie stało.
- Posejdonie ... i .... tato ja wiem że możecie to zrobić ......
- Prosze, zrobie wszystko .... prosze
- Percy nie poddawaj się Annabeth czeka na twój powrótnw obozie, prawda?
- Czemu to nie działa ?!  ...... czemu?! ........ czemu?!
- NIE NNNNIIIIIEEEEE dlaczego!? Dlaczego !?
Krzyczałem i krzyczałem nad martwym ciałem Percyego, szlochałem nad jego losem on zginął a ja nawet mu nie powiedziałem. Po chwili Thalia uznała że coś się stało i przybiegła. Gdy zobaczyła go ból wykrzywił jej twarz.
- Nie to nie może być prawda- powiedziała
Kilka minut później wszyscy już przybiegli zobaczyć co się stało. Przez chwile cisza była przytłaczająca na szczęście przerwała ją Artemida.
- Thalio pojedziesz z Nico do obozu herosów zanieść ciało - powiedziała
- Tak pani
- Pozostałe łowczynie idą ze mną na północ do lasów, budzą się tam niespokojne potwory trzeba je zlikwidować zanim przyłączą się do gigantów.
Z rozpaczy chciałem krzyczeć ale musiałem zachować spokuj. Percy nie odszedł na zawsze ja coś na to poradze. Dzwigneliśmy Percyego i przenieśliśmy się cieniem do obozu.
Pefcy jeszcze wróci tu żywy już ja się tym zajmę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz